Nauka small talka cz. 1

Moi koledzy z piwnicy (dosłownie, gramy w planszówki w pubie) są słabi w podrywie, jednak nawet wśród nich pojawiają się perełki i jednostki wybitne, które postanawiają odwrócić fatum, i dziś o takim przypadku wam opowiem.

Nazwijmy delikwenta Adam.

Otóż Adam, lat 30, nie jest specjalnie przystojny. Nie ma też przesadnie atrakcyjnej budowy ciała, stylu ubierania, a do charakteru przejdziemy później, bo chcę tylko wam zarysować punkt startowy.

Jest chyba inżynierem materiałowym, co oznacza, że pracuje w dużej firmie, z dużą halą produkcyjną, za niezłe pieniądze i jak zaczyna opowiadać co robi, to ludzie zasypiają na stołach.

Miły, taki trochę bez inicjatywy, a jak miał inicjatywę to robił się nachalny.

Jak go znam 10 lat, tak zawsze, ale to zawsze, był w kategorii typów idealnych do friendzone. Za miły, zbyt uczynny, bojący się dać jasno do zrozumienia o co mu chodzi. 

Jeśli myślisz o facecie, który na pożegnanie chwyci cię w tali, przyciśnie Cię do ściany i pocałuje tak, że będziesz chciała pozbyć się bielizny tu i teraz.
 
Nie, nie Adam. 

Friendzonem kończyły się jego wszystkie zakochania i wszystkie "jesteśmy na dobrej drodze do poważnej relacji". Z wszystkimi niedoszłymi dziewczynami miał dobre relacje. Z częścią utrzymywał kontakt nawet, gdy zaczynały spotykać innych kolesi, a potem także, gdy dalej z tymi kolesiami się umawiały, a jemu opowiadały ze szczegółami jak to teraz jest. Nigdy jednak, żadna jego relacja nie zmieniła się w związek.

Jednak ostatnie 2 lata postanowił zmienić swoją passę.

Miałam okazję brać czynny udział w tym przedsięwzięciu już na pierwszym etapie, więc mogę wam to opowiedzieć z pierwszej ręki. A właściwie to z drugiej.

Jeszcze zanim stało się jasne co się dzieje, zaczął chodzić na siłownię. Nikomu się nie przyznał, ale 2 razy w tygodniu pomykał na bieżnie i rower, raz w tygodniu treningi pod okiem trenera. Generalnie kryzys trzeciej dekady. Kto by się przejmował? 

Wiecie NIE BYŁ GRUBY. Jednak, brzuszek od pracy biurowej to mu się zrobił konkretny. Niegruby facet przed 30 ze sterczącym brzuchem. U kumpla Ci to nie przeszkadza i faceta, z którym jesteś już 4 rok też nie. Ale u świeżo poznanego kolesia to jednak coś co widać. I chociaż przy zajebistym charakterze wygląd to sprawa drugoplanowa, to warto zwiększyć swoje szanse. Zwłaszcza, że Adama charakter to znowu nie jest taki zajebisty. 

Dodam, po 2 latach efekt wcale nie jest napakowanego koksa. Jest efekt zwykłego faceta bez brzucha i u Adama to efekt duży. Chodzenie na siłkę weszło mu w nawyk, więc jakiś plus dla zdrowia z tego jest.

Szafa typowego heteroseksualnego mężczyzny 

Gdy zapytał mnie (jako reprezentantkę płci tej z oczami) co w jego wyglądzie najbardziej przeszkadza to wprost powiedziałam: spalę Ci ubrania. Stary, wyrzuć te koszulki polo w kolorach, jakby Cię matka do przedszkola ubierała. Wyrzuć bojówki z milionem kieszeni (nie jesteś 14-letnim harcerzem, ani hydraulikiem) oraz spodnie rybaczki, coś co nigdy nie powinno się znaleźć w modzie męskiej. Nigdy.

To co nosić jak po wywaleniu całej szafy dziennej?
Naprawdę nie wiesz?
Przecież faceci mają banalne zadanie: jak nie wyglądać chujowo.

Kupujesz 4 pak czarnych, bawełnianych t-shirtów, jeansy dobrze leżące na dupie w kolorze jasny jeans, ciemny jeans, szary i czarny i zawsze masz w czym wyjść. W przypływie szaleństwa umiarkowanie kolorowe t-shirty też możesz mieć. 

Nie, w trawiastozielonym nikt dobrze nie wygląda. Pastele zostaw dla tych co się czują bardziej metro. 

Kolejna rzecz to "eleganckie" koszule. Nie znam się na klasycznej męskiej elegancji, ale nie muszę, by zobaczyć faceta w sztywno wyprasowanej koszuli w paski czy pstrokate kratki i widzieć, że wyszedł prosto z IT Crowd. Gorsze są chyba tylko "koszule" z krótkim, a także krótki i jednocześnie podwijanym rękawem. Te modele wyglądają dobrze...na dzieciach, nie na dorosłym mężczyźnie.

Spal je. Dzisiaj.
Nie masz gustu? Biała i błękitna koszula (nieprześwitująca) z długim rękawem to dobra baza dla każdego faceta.
Z naturalnych materiałów, żadne poliestry. Tylko bawełna, wiskoza czy len.

Przecież zostanie Ci karton dobrych ciuchów, które tak lubiłeś? 
Pozbądź się tych ubrań od razu.
Zwłaszcza bojówek i koszulek polo.
Nawet nie próbuj argumentum ad Leonardum.
Ty nie jesteś DiCaprio i nie grasz Wilka z Wall Street. Gdy włożysz letnie spodnie z paskiem na brzuchu i polówkę z krótkim rękawem będziesz wyglądać jak swój dziadek.

Trening czyni mistrza

Small talk jak każda inna umiejętność wymaga treningu. Tu na trening wziął go mistrz gadki szmatki, człowiek bez wstydu, nasz kolega gej - Kuba.

Poszliśmy 4 jurorów, niczym loża szyderców w Mam Talent zajęliśmy stolik, by patrzeć jak Adam robi z siebie debila (na przyjaciół zawsze można liczyć).

Kuba od kilku tygodni dawał mu porady ze small talku zawsze przy piwie i planszówkach.

Wyglądało to komicznie i mniej więcej tak:
Każda okazja jest dobra, nawet jak kupujesz fajki w żabce nie bądź pipą kupującą ze wstydem, "poproszę LMy miętowe" , ze wzrokiem wbitym w terminal.
Spójrz na babkę, uśmiechnij się, "LMy miętowe poproszę", a potem zagadaj, że te z rakiem płuc, albo zaćmą. Gdy nudno w biurze, zawsze można białe pola pokolorować.

Przyznaję, akapit powyższej jest bezwartościowy. Nie mam pojęcia czemu gej, miałby wiedzieć coś o zagadywaniu lasek, ale tak wybraliśmy. Nie będziemy się przecież czepiać, że kardiolog nie miał zawału. Plus z nas wszystkich Kuba może być tym, który najwięcej w życiu zaliczył...doświadczenia. 

W każdym razie Kuba wybrał strategicznie 100% wege knajpę. Zakładając, że procentowo wolnych (i zdesperowanych) weganek i wegetarianek jest najwięcej na rynku (za to określenie dostał po głowie), a i nikt znajomy nas w tam na pewno nie spotka.

Usiedliśmy w rogu, wybieramy dania. Adam wybrał ofiarę. Szatynka w rogu. Pije kawę, czyta książkę, robi notatki. Pewnie studentka.
Na tyle skupiona, by nie zwróciła na nas uwagi, na tyle blisko, że będziemy słyszeć rozmowę.

Kuba zagrzewa Adama, a ten nadal jęczy, że nie wie jak zacząć.
- Jezus Maria, idź... ja pierdole... serio? To se powiedz, że trenujesz small talk

Adam wstał, zrobił manewr do baru, wziął butelkę Coli Zero
[Kuba szeptem komentatora sportowego: zły wybór, gazowane może się odbeknąć, Cola zero jest gejowska... Kuba zamknij się]

Podszedł do laski (sukces!)

Zapytał czy może się dosiąść na 5-10 min. Zgodziła się.
Kuba triumfuje, określa to swoją taktyką - mówiłem, jak zapyta czy może się dosiąść wyjdzie na creepa, jak na określony czas, może np. czekać na danie na wynos. 

Teraz czekamy w napięciu, jak zagada.

Czy jedną z wyuczonych formułek.

W jaką jeszcze tajną broń wyposażył go Kuba?

Jakie są skuteczne sposoby zaczęcia small talka bez "ładna dziś pogoda?".

A on powiedział dokładnie to:

- Muszę potrenować small talk, bo jestem w tym beznadziejny - głos najpierw mu się lekko zatrząsł, ale potem już powiedział to zupełnie pewny siebie - Pogadamy 5 minut, dasz mi ocenę końcową, a potem sobie pójdę ok?

Jeśli teraz ktoś spojrzałby na nasz stolik to siedzieliśmy w 4 z szeroko otwartymi oczami i nawet nie udawaliśmy, że patrzymy w inną stronę. Zaraz laska mu powie, by spierdalał, a potem zgodnie z umową wszyscy idziemy do mcdonalda.

Jednak, dziewczyna się zaśmiała:
- Ok, może być. To o czym chcesz rozmawiać?

Tu Adam wyciągnął pytanie z puli od Kuby, ale trochę z innym skutkiem niż się spodziewał.

- To może, czy polecasz tutejsze jedzenie?
- Tak, a czemu pytasz?
- Bo jestem tutaj pierwszy raz.
- Dobre mają jedzenie, ale w takim razie czemu wybrałeś to miejsce do treningu?
- Spora wegańska knajpa, uznałem, że w razie czego nie spotkam tutaj znajomych.
- Sprytnie.
- Ale ty pewnie jesteś weganką?
- Nie
- Nie? 
- Nie, po prostu lubię tutaj jeść i mam blisko na uczelnię.
- Co studiujesz?
- Pedagogikę specjalną
- Wow, chyba trudny ciężki temat
...

Tu gadali o pracy z trudną młodzieżą i innych takich powiązanych tematach.

Gdy temat się wypalił Adam niestety nie wyczuł, że lepiej się wycofać niż siedzieć ponad minutę w niezręcznej sytuacji, gdy jej tłumaczy co robi w życiu, a ona wyglądała już na znudzoną faktem, że koleś zarzuca kolejnymi zdaniami o niczym, pełnymi anglicyzmów specjalistycznych i nie umie krótko opowiedzieć co właściwie robi.

W końcu do niego to dotarło i stwierdził, że dziękuję za rozmowę i czy może ten small talk ocenić w skali od 1 do 10.

Dostał 6. Powyżej połowy, więc nieźle. 

Może kilka uwag co mógłby poprawić?

Początkowo pytania zamknięte z odpowiedziami tak i nie, nie dały żadnego pola do rozmowy, a jak stwierdził, że nigdy nie jadł tutaj miał okazję zapytać o rekomendację konkretnego dania.
- Jak bym zaproponował, że zamówię jakąś nam poleconą pozycję zjadłabyś ze mną?
- Nie, bo jadłam obiad wcześniej
- A w innych okolicznościach?
- Raczej też nie, chyba dziwnie bym się czuła, że obcy koleś chce mi stawiać lunch.
- Jakbym zaproponował, że to wynagrodzenie za przeprowadzenie treningu small talka?
- Chyba byłoby ok...
- Jemy, rozmawiamy, żegnamy się, więcej się nie widzimy. Zjedliśmy smaczny obiad
- O ile by Ci smakował. Ale ten plan ma wadę.
- Jaką?
- Nie zapytałbyś o mój numer.
- Dałabyś mi swój numer? - Tutaj głos niedowierzania Adama idealnie pokrył się z szeptem Kuby uhuuu da mu swój numer.
- Nie - zaśmiała się - ale Facebooka mógłbyś zapytać. Miałbyś kontakt, gdybym chciała jeszcze z tobą potrenować.
- A chciałabyś?
- Nie, bo mam chłopaka
- Jezu... czemu to robisz? Czemu w ogóle proponujesz bym wziął twój numer czy fejsa.
- Nie konkretnie mój, ale kolejnej laski, którą będziesz podrywał na trening small talku. Całkiem fajny pomysł, kreatywne, ale musisz jeszcze popracować.

Wrócił do nas. Poszło lepiej niż się spodziewaliśmy.

Adam zamówił polecone botwinkowe curry z kawałkami czegoś co wyglądało jak przypalone duże skwarki boczku.
Ja wzięłam pesto z pietruszki, Aśka burgera z soczewicy, Kuba kurwił, że woli mcdonnald, ale wziął sojowego kotleta z frytkami.

Żarcie było dobre, tylko cholernie drogie.

- Szok, orgazm w gębie. Nie wiem co to tempeh muszę nauczyć się to gotować. Będę na to laski wyrywał.

- Hold your hourses, Amoro. - Kuba patrzył na niego z politowaniem z nad czegoś, co nawet nie udawało mięso - Na razie masz na koncie 0, a ja Ci dzisiaj daję 2+ z zajęć terenowych.




Ciąg dalszy nastąpi...

Komentarze