W szkole nie miałam chłopaka


Kiedy byłam w szkole nigdy nie miałam chłopaka. Podobało mi się kilku starszych. Potem jeden z innej szkoły, nerd we włosach ściętych na pieczątkę, niższy ode mnie o 2cm. Mało mówił, pożyczył mi kiedyś bilet na tramwaj i tak potem tym tramwajem jeździliśmy. On gadał o kompach i rysowaniu, a ja o biolchemie, medycynie i dupie maryni. Może nawet by coś z tego było, jakbym nie była sobą, która w życiu by nie wyszła z inicjatywą.

On dzisiaj jest artystą - Digital Art, wystawy w Europie. Ten sam, który mi mówił jak typy ze szkoły utopiły mu telefon w kiblu. Kiblu, w którym któryś wcześniej się zesrał. Ach ten niewinny bullying w szkole.

Wszystkie inne "miłości" mojego szkolnego życia to jednak porażki jak teraz ich przeglądam i kataloguję.

Przeglądam, bo mogę, fejs to potężne narzędzie i cieszę się, że jednak w szkole nie związałam, się z żadnym z nich na stałe.

W kolejności czasowej:

- Z H. poznaliśmy się gdy mieliśmy lat 8, kółko parafialne. W 5 klasie zaprosił mnie na dyskotekę szkolną. Przelizał się na niej z moją przyjaciółką. Obecnie od 5 lat niespełniony youtuber (ale wytrwały ma 7 tys subów i się nie poddaje), poza tym bezrobotny.

- R. chodził do mojej klasy. Przyszły piłkarz. Grał na stadionie miejskim. Potrzebował mnie tylko do ściągania lekcji. Szukałam go na fb, wygląda że grać już nie gra - jest kibolem, a po liczbie memów z "piwerkiem" chyba też alkoholikiem.

- S. to moja najdłuższa szkolna miłość bez wzajemności od 1 gimnazjum do liceum był obiektem westchnień, rok starszy, długowłosy, ucieleśnienie Legolasa, gitarzysta, fan literatury fantasy i cosplayu. Wtedy czułam, że tyle nas łączyło, chociaż byłam wstanie powiedzieć przy nim 4 słowa i rzadko były to słowa ze sobą powiązane. 

Udało mi się nawet zatańczyc z nim na szkolnej dyskotece (zaprosiła go inna dziewczyna, a i tak miał być zrobić jakąś reklamę harcerstwa w liceum). Podobno nigdy nie miał dziewczyny, co ciągle dawało mi nadzieję (choć powinno zastanawiać).
Obecnie cóż, ja z pewnych rzeczy wyrosłam. On z tego co wiem nadal jest cosplayowcem, wielkim wojownikiem, obrońcą chrześcijańskiej Europy. Prywatnie uważającym, że miejsce kobiety jest w domu przy dzieciach i emancypacja kobiet była błędem historii. Zaangażowany w ruch antychoice. Do tego stopnia, że musiałam zablokować go na fb, bo kolejne posty o tym, że obowiązkiem kobiet jest rodzić nawet przy zagrożonym życiu (to przecież jedyna moralnie dobra decyzja), sprawiły, że musiałam go zablokować. Nadal nie ma dziewczyny, ciekawe czemu?

- B. łączyła nas dziwna relacja, dziwny flirt przez chyba 2 lata. Pomagał mi z chemią i opowiadał o swoich laskach, ta a ja wiedziałam, że na mnie leci, ale też wiedziałam, że po przespaniu się z laską traci zainteresowanie. Był cholernie przystojny, dobrze się gadało i był poniżej poziomu. Zdrowy rozsądek wygrywał, chociaż dobrze było się komuś podobać. W końcu przy jakiejś imprezie się przelizaliśmy i nocowaliśmy w jednym łóżku. Na lizaniu się skończyło. Dostał info wprost, że ma iść spać, przy jego regularnym seksie z każdą laską, w sumie to mi się nie chce z nim nic. Zawiódł się. 
6 miesięcy focha, po których napisał na messagerze, że oto wyrwał studentkę medycyny. Pół roku później nawet ustawił sobie z nią związek na fb, jak się okazało 9 mies później - zrobił jej dziecko, którego nie chciała usunąć. To się zdziwił przed matura został ojcem. Dzisiaj są małżeństwem. Oby byli szczęśliwi ;)

- M. był moim dobrym kumplem w liceum. Użyczał smakowych diarumów i streszczał co nowego w krytyce politycznej. Słuchaliśmy indie rocka na moim iPadzie (zarobiłam na niego pisząc ludziom prace domowe, nie popierał, ale nie krytykował). Z twarzy całkiem, całkiem, dla mnie zbyt męski (wiecie Legolas > Aragorn). Był dobrze ubrany - modnie, ale bez przesady. Potrafił zawiązać krawat na kilka sposób, a o "podwójnym windsorze" wypowiadał się z dezaprobatą. Oczywiście, miał powodzenie u lasek. Miewał dziewczyny, przelotne związki na miesiąc, ale mi zawsze powtarzał, że związki są do dupy, woli spędzać czas ze mną niż wybierać kawiarnie na randkę. Wydawał mi się taki dojrzały (tylko rok starszy). Myślałam o nim nucąc "weeeee could be something, weeee could be more". Nope, we couldn't. Niedawno spotkałam go w kawiarni z partnerem. Od 6 lat w związku. Budują dom w sąsiedztwie będą mieli tylko drzewa, by nikt im w okna nie zaglądał.


Komentarze