Typowi faceci z piwnicy, którzy nie potrafią podrywać


Sztuka podrywania to prawdziwe wyzwanie. Naprawdę się dziwicie, że szkoły uwodzenia mają takie wzięcie? Ja zupełnie nie.

Gdy zaczęłam studia techniczne zaczęła się kumulacja mojego powodzenia.

Nie, żebym nagle z brzydkiego kaczątka w liceum zmieniła się w seks bombę w jedne wakacje.

Nic z tych rzeczy.

Po prostu środowisko wokół mnie zmieniło się na osoby, które całe lata nie rozmawiały z kobietami.

Wtedy wchodzę ja - cała na biało (technicznie na czarno), i jak to mówi moja babcia "babeczka do tańca i do różańca", a z takimi typami to ja całe liceum robiłam ligę przegrywów, więc mam wprawę.

Mistrzyni ciętej riposty i matematyki dyskretnej.

Kobieta wielu talentów i wielu notatek na studia, a co najważniejsze - SAMA ZAGADUJĄCA. Może wspólne piwo rokiem, może żebyśmy skoczyli na laser tag.

Jak ten laser tag dał mi seksapi busta. Tyle ofert kawowych nie miałam przez całe liceum.

Tutaj zaczynają się schody, bo oni - po technikum, mat-fizie panowie z piwnicy kobiety to oglądali do tej pory głównie w jpg. Jeśli wiedzą czym się różni spódnica od sukienki, to dlatego, że ich ulubiony hasztag na wykopie to #ładnaPani.

Kiedy tak w tym swoim podpiwniczynym gronie siedzieli i siedzą, przecież to kobiety w życiu gęby nie otworzyli.

Scena 1
Przychodzi taki już na start skulony, cały się wykrzywia. Robi jakieś miny, miętosi coś w ręce i wreszcie chyba Ciebie pyta patrząc w buty:
- Cześć, tak se pomyślałem, eee, że może eee wyjdziemy na kawę
- Nie, dziękuję
- A no, to nie chciałem, żeby było niezręcznie
- Nie, nie jest
- To ok (mina smutnego pepe)

Scena 2
Jeździmy autobusem na tej samej trasie. Rozmowa zwykle się nie klei za dobrze, on coś powie, ja coś powiem. Ping - pong, ping - pong. W większym gronie bywa ok. W dwójkę niezręcznie. Czasami żałuję, że nawet jak czytam książkę to podejdzie zagadać, ale pogadamy. Nagle on:
- Dobrze się dzisiaj gadało (wcale nie - przypis) , następny to mój przystanek
- Wiem
- Może dałabyś mi swój numer?
- Po co?
- (cisza) Bo może bym zadzwonił pogadać
- Nie lubię gadać przez telefon, Twój przystanek?

...

Kolesie na siłę tacy śmieszni, że sami chichrający się ze swoich żartów. Jednak nawet im udawało się czasem powiedzieć coś naprawdę dobrego, że się uśmiechnęłam. Sympatyczni. Uśmiecham się, żeby im nie było przykro. Niestety w ich głowie, od uśmiechnięcia do zakochania jest odległość dwóch żartów i nachalnego odprowadzania na autobus.

A propos pomylenia dziewczyny będącej miłą z "mam szansę".

Jednego razu nasz kolega, tak bardzo sobie wkręcił, że bycie miłym i związek to to samo, że wszystkim zdążył rozpowiedzieć, że umawia się z laską z wydziału chemii. W praktyce śledził, gdzie ma zajęcia i ciągle łaził pod te same sale, nawet jeśli musiał zapierdzielać do innego budynku. Zostawał 2h po naszych labkach, by wracać z nią i jej koleżankam do domu. Nawet umówił się z nią na robienie notatek do sesji. Taką wersję nam podał. Jak było naprawdę? One umówiły się w bibliotece i zapytał "czy też może przyjść?".

...

Gorsi są na siłę śmieszni kuce, rzucający obleśne uwagi, żenujące "żarty" atakujące kobiety dla atencji. NIE MASZ DYSTANSU.
Potem także całkowicie poważnie uwagi atakujące kobiety, różowe paski, że wybierają samców alfa (o ile tacy faktycznie jeszcze istnieją) i pedziów w rurkach, a nie prawdziwych facetów (autor mówi oczywiście o sobie).

Prawdziwe kobiety,

nie feminazistki,

gdzieś chcą i czekają, by dać się złowić przez prawdziwych samców.

Jak tylko owy samiec pewnego wieczora uzna, że picka, piwo i koń zwalony można w drodze wyjątku zostawić dla randki.

Kiedy ktoś taki zaprasza cię na randkę, w swojej najlepszej formie - pisząc na fb, oferując kebsa na mieście i jakieś driniacze w studenckim pubie, bez kszty żalu odpisujesz.

Nie, dzięki, właśnie lecę na sabat czarownic-feminazistek, powkurwiać kolesi z wykopu.

... 

Nie mam nic do nerdów, znaczna część moich znajomych to chłopaki zafiksowani na swoim hobby, żyjący w równoległym świecie, trochę aspołeczni, trochę nieprzystosowani do życia, ale porządni faceci.

Zabawni są, gdy pierwsi rzucają się na dyskusje "toksyczna męskość" to wymysł feministek, zupełnie nie zauważając, że przez toxic masculinity ciągle próbują przybierać maski "tych męskich mężczyzn", którymi nie są i nie muszą być, bo są świetni tacy jacy są.

Niestety, gdy na ich terytorium i w ich obecności pojawi się samica rodzaju Homo sapiens, potencjalnie nadająca się do związku odwala im. Próbują za wszelką cenę wpasować się w steoreotyp Johnnego Bravo, co wychodzi komicznie, właściwie tak jak w oryginalnej bajce. 

Trochę mnie boli, gdy widzę takiego mądrego faceta, trochę nerda, który gimnastykuje się nad small talkiem. Nowa dziewczyna pojawiła się na planszówkach.

A co robisz? Gdzie pracujesz? Ah hehe hehe (sztuczny śmiech). Skończyło Ci się piwo, to może przyniosę.

Patrząc tylko na tekst, można pomyśleć, że przecież robią to samo, co zwykle robią faceci, by wyrwać laskę. Tylko dla nich jest to nienaturalne. Wręcz w każdym zdaniu zdradzają: rozmawianie z kobietą nie jest moja mocną stroną oraz desperację.

Pewnie w ich wykonaniu idealny podryw wyglądałby tak:
- Cześć, jesteś ładna, a ja nie gadam z kobietami za często, więc omińmy cały żenujący moment, gdy ja próbuje cię zagadać i kupić piwo. Jeśli chciałabyś mi ułatwić zjedzmy coś razem w środę jestem naprawdę spoko facetem i znam niezłe knajpy w okolicy. Żadna nie jest randkowa, ale wszystkie są smaczne. Plus jakby randka nie byla udana niedaleko są kręgle. Można pójść porzucać czymś ciężkim dla rozluźnienia. 

Oczywiście, każdy z nich mógłby taki tekst powiedzieć do mnie, albo do swojej koleżanki z roku Marty. Jednak, na widok naprawdę atrakcyjnych dziewczyn 'do związku' załącza im się tryb kija w tyłku. 

Niby wszyscy jesteśmy z jednego gatunku o najwyższej rozwiniętej formie komunikacji, a jednak coś wyewoluowało za daleko. 

Komentarze